środa, 4 grudnia 2013

Wyznanie ateisty

Tak, to będzie atak na Kościół - a na pewno tak zostanie odczytany. Dotyczy tego, czym Kościół katolicki w Polsce jest, jaką twarz pokazał, zwłaszcza po wydarzeniach na Dominikanie.

Wizerunek instytucji tworzony jest zawsze przede wszystkim przez ludzi, którzy mają największy dostęp do mediów. A w Kościele największy mają, oczywiście, biskupi. Zadbali o to zresztą sami, wypowiadając się w sposób, który przyciąga dziennikarzy jak światło przyciąga komary. Kościół jako instytucja, ze wszystkimi swoimi grzechami, nie był atakowany. Dopóki sam tego ataku nie sprowokował.

W ustach zwykłego człowieka słowa o dzieciach wchodzących dorosłym do łóżka byłyby co najmniej niesmaczne. W ustach duchownego, dodatkowo rangi biskupiej, są one rażące. Bronienie ludzi podejrzewanych o pedofilię - jest gorszące. Chronienie "swoich" za wszelką cenę - przypomina towarzyszy partyjnych, którzy nawzajem osłaniają swoje plecy i próbują wmówić ludziom, że zapach szamba to tak naprawdę fiołki.

Kościół na własną prośbę znalazł się w głębokiej defensywie. Ale po kolejnych wpadkach z tłumaczeniem pedofilii, gdy zdał sobie sprawę z rozpaczliwości tej linii obrony, zmienił taktykę. Wrócił do roli, którą tak lubi. Moralizatora, ostatniego obrońcy wartości polskich, europejskich i chrześcijańskich. A wrogiem, którego znalazł tym razem, stał się mitologiczny w ustach księży biskupów "gender". Wykorzystując niewiedzę wierzących, rzucając populistyczne hasła, porównując gender do komunizmu, Kościół został samozwańczym sędzią.

I w tym momencie pokazał, jaki jest naprawdę. Pokazał, że chrześcijańskie miłowanie bliźniego, szacunek dla odmienności to dla niego (wybaczcie personifikację Kościoła) spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Że dla osiągnięcia swoich celów potrafi kłamać, manipulować, wykorzystywać niewiedzę - ponieważ na porównanie gender do komunizmu, na próby usprawiedliwiania pedofilii, a czasem agresji, nikt, kto ma chociaż cień wiedzy o świecie i odrobinę własnego zdania, nie zgodzi się. Pokazał, że jest pełen gniewu i pogardy dla odmienności. Że nie potrafi - ba! nie chce - dyskutować z nikim, kto ma odmienne poglądy, ponieważ traktuje go jak wroga.

Jest to instytucja, która potrafi do swoich potrzeb naginać nawet słowa swojego zwierzchnika, papieża. I fakt, iż to samo czynią także przeciwnicy Kościoła, w niczym tego nie usprawiedliwia.

Dlatego oświadczam: brzydzę się polskim Kościołem.

Polski Kościół katolicki jest dla mnie instytucją odrażającą. Z którą nie chcę mieć nic wspólnego. Ale która, niestety, wciąż silnie oddziałuje na życie publiczne przez symbiozę z dużą częścią polityków.

Zarazem przepraszam wielu wspaniałych ludzi, którzy znajdują się w tej instytucji. Którzy robią wiele dobrego. Zdaję sobie sprawę, że to nie ich wina, że niektórzy członkowie Kościoła bardzo przyczynili się do dorobienia mu tak brzydkiej gęby.

0 komentarze:

Prześlij komentarz