piątek, 11 lipca 2014

Recenzja: Lavie Tidhar - Osama

Uciec w nierzeczywistość. Odciąć się od wszystkiego, co złe. Żeby wyglądało na nierealne. Niemożliwe. Otoczyć się swoim własnym światem. Czy to właśnie robi Joe, bohater powieści Lavie Tidhara "Osama"? Być może. A być może wyjaśnienie jest inne...
Jak by wyglądał świat, w którym nie ma terroryzmu? W którym nigdy nie zdarzyły się zamachy z 11 września, nie było wybuchów w Szarm el-Szejk, nie zaatakowano amerykańskich ambasad w Kenii i Tanzanii? O tym wie Joe. Joe jest prywatnym detektywem. Mieszka w Laosie, w Wientianie, w świecie bez terroryzmu, w którym technologia jest zacofana, w porównaniu do obecnej, o około 30-40 lat. To właśnie Joe dostaje od tajemniczej kobiety zadanie - ma znaleźć autora cyklu pulpowych powieści "Osama Bin Laden - Mściciel", w których opisane są terroryzm i wojna z nim.
To, w czym Tidhar osiąga największy sukces, to budowanie klimatu. Trafiamy w świat neo-noir, w którym wszystko, co istotne dla Joe, zdaje się owiane tajemnicą. Joe natrafia na wyraziste postaci, na klimatyczne miejsca, pakuje się w kłopoty, jakich nie przewidywał. Autor "Osamy" sprawnie posługuje się językiem, zna popkulturę i zmyślnie potrafi przemycić nawiązania do niej w książce... A wykorzystuje przy tym pomysł bardzo przypominający "Człowieka z wysokiego zamku" Philipa K. Dicka.
Co byś czuł, gdyby świat, w którym żyjesz, był jak bańka, którą od rzeczywistości odgradza cienka błona. Ale ta błona nie chce pęknąć. A świat za nią wydaje się... gorszy. Strzępy informacji, które o nim masz, są dla ciebie trudne do zrozumienia, wręcz niepojęte. Czy mimo to zrobisz wszystko, żeby dowiedzieć się o nim wszystkiego? Spróbujesz przebić bańkę? Wybierzesz rzeczywistość, choć brutalną, czy schowasz się w swoich marzeniach?
To jest prawdziwy dylemat dla Joe. Detektyw mógłby wycofać się. Odrzucić zlecenie, jakie dała mu kobieta, zapomnieć o wszystkim i wrócić do Wientianu. Tym bardziej, że niemal natychmiast proste zlecenie staje się misją trudną i niebezpieczną. Ale może podążyć za okruchami rzeczywistości. Bo tym właśnie są książki nieuchwytnego Mike'a Longshotta o Osamie Bin Ladenie - okruchami, które mogą doprowadzić Joe do rzeczywistości. Są powieściami w powieści i oknem do innego świata, tak jak "Utyje szarańcza" w "Człowieku z wysokiego zamku".
Poprzez oczy bohatera Lavie Tidhar być może zadaje nam pytanie - czy gdybyśmy mogli, zamienilibyśmy nasz świat na inny, być może rezygnując z części wygód, ale w zamian za to otrzymując poczucie bezpieczeństwa, jakiego wiele osób nie odczuwa z powodu terroryzmu i wojen wywołanych przez Zachód? A może jest to książka o ludzkim okrucieństwie? Dla naszego bohatera-detektywa okrucieństwo zarówno bohatera serii o Mścicielu, jak i jego wrogów, jest niepojęte. Czy nasz świat nie mógłby być właśnie taki? Albo jeszcze inaczej - można "Osamę" odczytywać jako książkę polityczną. Świat, w którym żyje Joe, jest sprawiedliwszy. Między Europą i USA a resztą świata nie ma przepaści. Nigdy nie powstały przyczyny i nie doszło do wydarzeń, które pozwoliły "narodzić się" realnemu Osamie bin Ladenowi.
Powieść Laviego Tidhara jest ciekawa, intrygująca, zachęcająca do zastanowienia się nad nią. Ale w jednym miejscu zawodzi. Oprócz "Człowieka z wysokiego zamku" drugim źródłem inspiracji dla Tidhara był czarny kryminał. Gatunek pulpowy, który sam balansuje na krawędzi realizmu i odrealnienia. Jedną z cech gatunkowych czarnego kryminału jest bardzo wyrazisty bohater. Niestety Joe taki nie jest. Być może jest to zabieg celowy, żeby Joe wydawał się, jak świat, nieco nierealny i rozmyty, ale skutkuje tym, że ciężko przejąć się jego losem. Jest obojętny. A część jego przygód zdaje się przytrafiać mu losowo. To postać Joe jest przeszkodą, która nie pozwoliła mi do końca wciągnąć się w książkę i świat, który stworzył autor.
Pomimo tego zastrzeżenia "Osama" to bardzo dobra książka, która przykuwa uwagę. A przede wszystkim potrafi zachęcić do zastanowienia się nad jej sensem i nad naszym światem.