I w porządku. Nie mam z tym żadnego problemu. Artykuł napisany przez speca od PR może być swego rodzaju arcydziełem, o ile nie można łatwo dowieść, że to reklama i... no, że kłamie.
Czasem jednak dział PR przesadza. Próbuje wybronić coś, czego wybronić się nie da.
Niedawno w serwisie IGN natrafiłem na recenzję znanej mi gry World of Warplanes. Grałem w nią. Grałem w jej starszego brata - World of Tanks. I w momencie, gdy przeczytałem fragment dotyczący grafiki, zapadłem się głęboko w fotel z niedowierzania.
WoWP delivers a pleasing cinematic experience as you crank and bank through its well-defined virtual skies. Aircraft textures are sharp, fuselage-shredding damage effect are wonderfully dramatic, explosions and pyrotechnics are sublime, and the terrain maps boast impressive detail from cloud level all the way down to the hard deck. The developers have hit a graphic sweet spot rich enough to suspend our disbelief while efficient enough to keep frame rates smooth.
Ten opis dotyczy gry, która wygląda tak:
Nie, nie regulujcie odbiorników. To screen z prawdziwej gry. Na maksymalnych detalach. Czasem opłacanie artykułów wychodzi bokiem, zwłaszcza gdy czytelnik może zweryfikować prawdziwość słów.
Recenzja WoWP w IGN to najgorszy przykład artykułu sponsorowanego, jaki widziałem od lat. Albo autor ma problemy ze wzrokiem. Wtedy należałoby mu wybaczyć. Tylko kto mu dał pracę recenzenta gier?
A największy problem? To, że główny konkurent gry Wargamingu jest na rynku dłużej. I jest o wiele piękniejszy:
Może jednak redaktor IGN był ślepy? Bo jeśli nie, to musiał pokruszyć sobie zęby pisząc takie kłamstwa.
PS. Wargaming powinien się cieszyć, że nie wspomniałem o efektach dźwiękowych.
0 komentarze:
Prześlij komentarz